środa, 25 grudnia 2013

Alois x Hannah Black Butler

Mały , blondwłosy chłopiec szedł wiejską drogą. Rozglądał się na wszystkie boki. W małych rączkach niósł różne rzeczy, od mało cennych naszyjników po klejnoty i szlachecką biżuterię.
-Luka? Luka, gdzie jesteś?!- zawołał. Nagle jego wzrok przykuło coś świecącego. Schylił się i zobaczył pierścień z wielkim rubinem.
Rozejrzał się ponownie i zauważył więcej świecidełek.
Poszedł w ich kierunku.
Na końcu szlaku leżał twarzą do ziemi chłopiec. Rudobrązowe włosy były porozrzucane we wszystkie strony. Ubranko miał nadszarpnięte jak u blondyna stojącego nad nim.
-Luka, mówiłem ci tyle razy, że masz skończyć z tymi żartami!- podniósł go i przekręcił na plecy.


 Ładne, brązowe oczy kiedyś pełne iskierek szczęścia, teraz były puste i patrzyły w dal.
-Luka? Luka?! LUKA!- krzyczał blondyn potrząsając małym ciałkiem. Z niebieskich oczu potoczyły się łzy.
-Luka, co ci się stało? Co ci zrobili?- chlipał. Mała główka opadała na obydwa boki w rytm potrząsania.
-LUKA!- przerażający krzyk rozdarł dymiące się powietrze zalegające zgliszcza wioski.

                                                                           ***
Alois obudził się zlany potem. Złapał się za włosy i pociągnął w dół.
-Hannah.- wyszeptał- Chodź tu.
Kilka chwil później przyszła pokojówka z srebrną tacą wyładowaną po brzegi.
-Tak, paniczu?- zapytała.
-Odstaw tacę.- rozkazał młody arystokrata. Hannah posłusznie odstawiła przedmiot na szafkę nocną i wyprostowała się świdrując chłopca niebieskimi oczami.
-Miałeś znów koszmar, paniczu?- zapytała łagodnie. Alois kiwnął smutno głową.
-Hannah?
-Tak, paniczu?
-Przestań mówić do mnie paniczu.
Kobieta uniosła brwi.
-A jak mam do ciebie mówić w takim razie?- chłopiec przekrzywił głowę w prawą stronę patrząc  w podłogę.
Po chwili uśmiechną się i podał jej rękę mówiąc:
-Jim Macken.- demonica wpatrywała się jeszcze chwilę w niego ze zdziwieniem po czym odwzajemniła obydwa gesty.
-Hannah Anafeloz.- uścisnęli sobie ręce i patrzyli w milczeniu.
-Mogłabyś spać dziś ze mną?- zapytał chłopiec.
Uśmiech zagościł na twarzy niebiesko-włosej.
-Dlaczego nie?- Alois uśmiechnął się szeroko i posunął robiąc miejsce pokojówce. Hannah natychmiast przygarnęła do siebie chłopca tuląc go do piersi.
-Gdybyś wiedział jak często jesteś podobny do Luki.- wyszeptała całując go w czoło.
-Naprawdę zjadłaś jego duszę?- zapytał ściskając mocniej materiał jej koszuli nocnej trzymany w dłoniach. Ona tylko westchnęła.
-Nic nie poradzę, musiałam to zrobić. Ale przyrzekłam, że twój brat zawsze będzie we mnie żył.- powiedziała głaszcząc go po głowie- Był jedyny w swoim rodzaju. Zresztą jak ty.- zachichotała- Niecodziennie dziecko wydłubuje ci oko.
Alois schował głowę pod kołdrą.
-Przepraszam cię. Coś mnie wtedy napadło i...- przyłożyła mu dłoń do ust uśmiechając się lekko.
-Nie masz za co. Zresztą, kiedy to było!- zaśmiała się głośno- Już nawet tego nie pamiętam.
Alois wpatrywał się w nią z uwagą.
-Przecież to niemożliwe. Musiałaś zapamiętać to. I musiało boleć...- wzdrygnął się na samą myśl.
Hannah westchnęła.
-Owszem bolało. Czułam się wtedy jakbyś próbował mi rozłupać czaszkę.
Chłopak zapłakał w poduszkę. Demonica chwyciła jego policzki i patrzyła jak łzy wielkości grochu spadały na pościel, aby po chwili wsiąknąć.
-Jestem straszny.- zachlipał- Jestem potworem w ludzkim ciele. Nie powinienem się nigdy urodzić.- zamknął oczy rozważając, jak to się stało, że ludzie go znoszą.
-Och, Jim... Każdy ma jakieś wady.- powiedziała ponownie głaszcząc go po głowie. On pokręcił tylko głową.
-Ja nie mam wad. Ja z nich jestem stworzony. - łzy z każdą chwilą były coraz większe. Kobieta wyciągnęła chusteczkę i wycierała każdą kroplę jaka się nawinęła.-Nie zasługuje nawet na to , żebyś mnie przytulała. Jesteś za dobra.
Uśmiechnęła się ponownie.
-Czy demon czy człowiek, nie zmienisz jego natury. Nauczyłam się taką byś od początku moich narodzin. A ty, mimo, że uważasz się za potwora i tak potrafisz być kochany.
Alois westchnął głęboko i wtulił się w nią bardziej.
-Hannah, zaśpiewaj mi kołysankę.- pokojówka objęła go ramionami i zaczęła nucić cichą, spokojną melodię. Potem doszła do tego piosenka. Śpiewała, aż młody arystokrata nie zasnął.
Pocałowała go jeszcze raz w czoło i szepnęła:
-Dobranoc, Aloisie Torancy.
Po czym sama zasnęła z uśmiechem na twarzy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jeszcze kilka obrazków ode mnie :















Pozdro!
~Akira xoxo






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz