No i jest pierwszy. XD
Miłego czytania!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czasem wydaje ci się, że każdy kolejny dzień to rutyna. Wiesz co się stanie i masz nad tym pełną kontrolę. Myślisz 'Mhm, teraz stanie się to i to'. Na początku jest to zabawne, ale z czasem zaczyna być nudne jak flaki z olejem.
Tak było w przypadku Izayi.
Stał na niewysokim budynku i patrzył z góry na swoich kochanych ludzi. Zabawne było to, że wiedział co większość z nich zrobi w krępujących momentach lub gdy byli zdziwieni.
Oczywiście zdarzały się wyjątki.
Orihara przypatrywał się właśnie jednemu z nich.
A nazywał się on Shizuo Heiwajima.
Nosił tytuł 'bestii Ikebukuro'. Osobiście Izaya nazywał go Shizu-chan, na co właściciel przezwiska reagował nerwowym tikiem i pulsującą żyłą na skroni.
W tajemnicy uważał również, że jest to słodkie.
Oczywiście nigdy nie wypowie tych słów na głos.
Blondyn palił właśnie papierosa nieświadom niczego co miało się zaraz wydarzyć.
Czarnowłosy kucnął na krawędzi budynku i uśmiechnął się złośliwie.
-Przygotuj się Shizu-chan...-mówiąc to zeskoczył w dół. Na swoje szczęście spadł na wielki bilbord nad Heiwajimą nadal będącego w słodkiej nieświadomości.
I w tedy zrobił coś bardzo, ale to bardzo głupiego ,mimo, że był tego całkowicie świadom.
Mianowicie skoczył Shizuo na plecy.
-Shizu-chan! Zgadnij kto to?-zaśmiał się radośnie zasłaniając mu oczy i przy okazji strącając okulary.
-IZAAAAYAAAAA!!!- wydarł się blondyn na całą ulicę. W jednej chwili cały ruch na ulicy staną, a gapie otoczyli ze wszystkich stron rozbawionego Izayę i wściekłego Heiwajimę.
Shizuo staną jak wryty próbując dosięgnąć kleszcza siedzącego mu na plecach, lecz ten skutecznie się bronił.
-Auuu! Złaź ze mnie kretynie!- warknął gdy oberwał scyzorykiem po palcach.
-Sam spróbuj mnie strącić.-nadal śmiał się.
Shizuo zaczął kierować się na oślep tyłem do ściany, gdy nagle usłyszeli głos podobny do rozgniatanego szkła. Z gardła blondyna wydobył się głośny warkot.
-Ty śmieciu niedowartościowany! Przez ciebie zgniotłem moje ukochane okulary!- wrzasnął głośniej niż klakson tira.
-No wiesz... czasem trzeba się pożegnać z tym co kochaliśmy, Shizu-chan.-powiedział Izaya podpierając jedną dłoń na głowie chłopaka, a drugą nadal zasłaniając mu oczy.
-Zaraz to ty się pożegnasz ze wszystkimi zębami!
Ostatecznie schylił się tak, że czerwono oki się nie spodziewał i wywinął orła w przód.
Natychmiast się podniósł i przywdział swój złośliwy uśmiech.
-Shizu-chan, ty jesteś zawsze taki nie delikatny.- westchnął teatralnie, widząc jak ex-barman coraz bardziej się złości. Żeby dokończyć i tak niedopracowane dzieło, rzucił w jego stroną jeden z małych sztylecików. Heiwajima złapał go w zęby i roztrzaskał w drobny mak.
-Mam na imię SHIZUO HEIWAJIMA!!!- wydarł się łapiąc lewą ręką znak STOP , który przeleciał ze świstem obok Orihary i wylądował przed nogami kobiety. Ta natychmiast zemdlała. Czarno-włosy zaśmiał się znowu.
-Oj, Shizu-chan nadal nie masz cela.- zamknął tylko na chwilę oczy gdy poczuł na skórze zimno. Okazało się, że owym źródłem zimna jest lecący w jego kierunku autobus, jednocześnie zasłaniający ciepłe promienie słońca.
Na twarzy informatora można było dostrzec niemałe zdziwienie nim środek transportu go przygniótł.
Spod tych kilku ton słuchać było wymęczone 'ała'. Natomiast Shizuo stał ciężko oddychając.
-I nadal nie mam cela, co?- warkną, a kiedy podchodził zostawiał dziury w asfalcie.
-Ja już wszystko odwołuję.- stękną Orihara spod autobusu.- A teraz, może byłbyś tak łaskaw i mnie wyciągną? Trochę tu nie wygodnie...
-A wierzysz w cuda?
-Szczerze? Jakiegokolwiek ciepłego odruchu z twojej strony bym się nie spodziewał.- w tym samym momencie barman kopną autobus.- AŁA! Uważaj do cholery, idioto!- wydarł się.
-Shizuo? Co tu robisz? I dlaczego rozmawiasz z autobusem?- brązowo oki odwrócił się do właściciela słów. A był nim Shinra.-Wszystko w porządku?
-Jasne, jest zajebiście. A z autobusem rozmawiam bo go na randkę zaprosiłem, wiesz?- odparł ironicznie.
-Zgłaszam sprzeciw!-wydarł się Izaya.
-Izaya?!-wystraszył się doktorek.- A co ty tu robisz?
-Też chciałbym to wiedzieć. Zapytaj może tego pawiana, który nasłał to na mnie!- warknął.
-Ale, że... Shizuo?- zapytał zdezorientowany Shinra drapiąc się po głowie.
-OCZYWIŚCIE!!- wydarł się informator.
-Dobrze! Ale o tym wszystkim porozmawiamy w domu Kidy.- westchnął zrezygnowany.
-A o czymś nie zapomniałeś?
-Ale kiedy mam wszystkie leki...
-WYCIĄGNIJ MNIE SPOD TEGO CHOLERNEGO AUTOBUSU!
***
Jechali właśnie wanem ekipy. Erika ględziła non stop o nowych mangach, a reszta starała się ja ignorować. Kadota i Walker grali w papier, kamień,nożyce , a Togusa prowadził.
Mimo, że van był dosyć duży to i tak panował ścisk. Na tyle ściskali się Shinra, Walker, Shizuo i Erika. Ex-barman był bliski wybuchu. Trudno się dziwić, siędział między dwoma najbardziej rozgadanymi osóbkami jakie znał.
Zaczeli się właśnie wykłócać czy jest coś między Shizuo, a Oriharą.
-...ale przecież widać, że coś się dzieje!- piszczała Erika.-Izaya ciągle puszcza oczko do Shizu-sana i obydwaj się rumienią!
-Ja się w cale nie rumienię!-wrzasnął na raz temat rozmowy.
-Erika, ty durnoto, przecież oni się nienawidzą!- wrzasną Walker na otwierającą usta dziewczynę.
-I co z tego?! Nie czytałeś ' Miłości Bez Granic'?!- wrzasnęła jeszcze głośniej.
-Jasne, że czytałem, nie pamiętasz już?! Wybierałem razem z tobą!
-No, a tam...- Shizuo miał już tego tak bardzo dosyć, że zasłonił im usta dłońmi.
-Jeśli nie chcecie żeby stało się coś strasznego, NATYCHMIAST zamknijcie się.- wycharczał. I do końca jazy zapanowała cisza. Od czasu do czasu padała tylko kąśliwa uwaga.
Kiedy dojechali pierwszy wypadł Izaya.
-Nareszcie! Nie mogę oddychać dłużej tym samym powietrzem co on!- o oznace niebezpieczeństwa oznajmił ich dźwięk podnoszonego automatu i ostrzegający ryk.
-Ty... ty... ty!-warczał blondyn.
-Spokojnie, Shiu-chan. I uważaj, bo Celty zaraz oberwie.- jak za dotknięciem różdżki barman opuścił automat z colą i się odwrócił.
-[Wszystko dobrze?]- zapytała Celty machając mu przed nosem ekranem PDA.
-Tak, wiesz zajebiście. Twój narzeczony myślał, że chodzę z autobusem.- burknął.
Celty zatrzęsła w dziwny sposób ramionami. Prawdopodobnie (gdyby miała głowę) śmiałaby się z niego.
-Hahahah. No boki rwać.
-[Oj nie bądź taki drażliwy!]
-Niby jak?! Ta glizda mnie zdążyła już porządnie wkurzył kiedy mi wskoczył na plecy!- wskazał ręką na informatora, który podpierał się pod boki i ( co się zdarzało rzadko) miał poważną minę.
-Ja jestem glizdą? A więc zobacz co ta glizda patrafi!- i rzucił się na Shizuo. Nie wyciągnął noża tylko zaczął go łaskotać.
-HAHAHAHAHAHAHAHA! ZOSTAW DEBILU!
-[Dobra, Izaya przestań z tym teatrem i szoruj po schodach!]
-No ide, ide.
Kiedy byli na właściwym piętrze ( 6 swoją drogą) Shinra zapukał. Kida z uśmiechem otworzył.
-No już myślałem, że się niedoczekany!
Gdy się rozsiadli Shinra zaczął monolog.
-Izaya, Shizuo, przepraszam ,ale musimy tak zrobić.- powiedział i schylił się żeby wyciągnąć coś z torby.
-Ale za co przepraszasz?- zdziwił się Izaya.- Myślałem, że...
-Oh, niemożliwe! Ty myślisz?- barman spojrzał na informatora z udawanym zdziwieniem.
-Będziecie się musieli tak ze sobą pomęczyć jakiś miesiąc.- i zanim którykolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć zastali spięci kajdankami.
-Ty sobie jaja robisz?!- wydarł się Izaya.- Nie chcę zostać zgnieciony podczas np. robienia zakupów!
-A ja nie chcę wlec za sobą trupa gdyby coś takiego miało miejsce!
-No nic nie poradzę, ale musicie chociaż spróbować się zaprzyjaźnić.- i w tym właśnie momencie Shizuo złapał zgona i zaśmiał się jak opętany. Kiedy otarł łzy zapytał:
-To taki kiepski żart, prawda?
-Właśnie, żart!- brązowe jak i czerwone tęczówki wpatrywały się w Shinrę.
-[Nie i kropka! Macie się zaprzyjaźnić.]- wtrąciła się Celty.
Zapadła cisza.
-Przepraszam, ale ja idę zapalić i przy okazji rozwalić jakiś słup, śmietnik lub automat.
Wstał i zapominając o przyczepionym do niego informatorze poszedł na dwór.
-Ej, czekaj! Co ty sobie myślisz, co? Może ja nie chcę iść? Czy ty mnie słuchasz?!
-Nie. Oczywiście, że nie.
-Oj, coś czuję, że to będzie trudne.-mrukną Kida.
Na dworze natomiast dało się słyszeć dziki ryk i łamiący się metal.
***
Shizuo podniósł automat i rzucił nim z całej siły. W rezultacie puszkodawacz gruchnął o mur jakiegoś osiedla. Obydwa się rozpadły.
-CHOLERAAA!-wrzasną kopiąc nogą w bogu winny śmietnik, który po kilku sekundach był wielkości puszki. W tym czasie Informator skorzystał z okazji i podciął jedną z latarni. Światłodajne cóś spadło na głowę barmana. On jakby nie zauważył, mimo, że wziął do rąk i wbił w ziemię, tak głęboko, że wystawał tylko kawałek.
Po czym otrzepał się i spokojnie powiedział:
-Możemy wracać, śmieciu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Durarara!!.full.119463.jpg
durarara17_6.jpg
images
~Akira xoxo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz